Wysoka Kopa – 1126 m. n. p. m. KGP#4/28

Wysoka Kopa – 1126 m. n. p. m. KGP#4/28

Cześć!

Jak wykorzystać zaległy urlop? Pojechać w góry! Tym razem padło na Góry Izerskie. Mój główny cel to Wysoka Kopa. Szczyt, na który na mapach nie znajdziemy żadnej zaznaczonej trasy. Zresztą z ostatnim odcinkiem w terenie też nie jest lepiej.

Przyjechałem do Szklarskiej Poręby ok. 9:00. Jeszcze nie wiedziałem, jak Izery mnie tego dnia przeorają. Zaparkowałem gdzieś na ul. Żeromskiego, przez którą przebiega czarny szlak. To właśnie nim udałem się w stronę skrzyżowania ulic Oficerskiej z Osiedle Podgórze. Tutaj odbiłem na szlak czerwony i zacząłem zmierzać w stronę Schroniska Wysoki Kamień.

Po paru metrach marszu, odbiłem na pobliski punkt widokowy, który okazał się podestem ustawionym na zboczu, które chyba było nawet czyjąś prywatną łąką. Niestety widoku, jaki oferuje też nie byłem w stanie zweryfikować z powodu towarzyszącej mi przy każdym, jak do tej pory, szczycie z Korony, „wiecznej mgły”.

Wróciłem na szlak. Do samego Wysokiego Kamienia idziemy cały czas przez las, nabierając wysokości z każdym krokiem. Samo podejście nie jest jakoś specjalnie strome, ale wystarczające by się nieźle spocić. Do schroniska dotarłem po ok. godzinie marszu, pokonując od samochodu jakieś 3,5 km i mijając po drodze kilku turystów schodzących w stronę Szklarskiej Poręby.

Schronisko znajduje się na wysokości 1058 m. n. p. m. i od razu przykuwa uwagę swoim wyglądem. Mi osobiście skojarzyło się z klasztorem. Obok znajduje się również wieża, która po remoncie zostanie udostępniona jako punkt widokowy. Wewnątrz od razu daje się odczuć klimat tego miejsca: piec kaflowy, brak prądu i zamarznięta toaleta 🙂 Niestety ośrodek nie oferuje aktualnie noclegów 🙁 Usiadłem napić się gorącej herbaty, która zimą w górach smakuje jak nigdzie indziej. Na przeciwko mnie spostrzegłem podśmiewającą się ze mnie parę, z powodu unoszącej się z moich ramion mgiełki (wiecie, człowiek spocony, parowanie itp ;p). Po dokończeniu napoju, wbiłem pieczątkę do książeczki KGP i ruszyłem dalej w stronę Wysokiej Kopy.

Trzymając się czerwonego szlaku, ruszyłem przed siebie. Do szczytu miałem jeszcze ponad 5 km. Po śladach widać, że trasa do Zawaliska jest uczęszczana przez narciarzy biegowych, których tego dnia spotkałem na swojej trasie całkiem sporo. Dalej droga przebiega przez tereny leśne i tutaj zaczęła się moja męcząca wędrówka, spowodowana grubą warstwą kopnego śniegu, w który co rusz się zapadałem. Średnio, każdorazowo do kolan, raz nawet po pachy! Wygrzebanie się zajęło mi parę ładnych minut! Przejście odcinka od Rozdroża pod Zawaliskiem do Rozdroża pod Izerskimi Garbami, który ma ok 2 km, zajęło mi dobre półtorej godziny. A chyba nawet trochę dłużej.

W takich warunkach odradzam, osobom o słabszej kondycji lub nieznającym bardzo dobrze terenu, takiego wyjścia. Stale obecna mgła ograniczała widoczność, a gruba warstwa śniegu przykryła wiele oznaczeń szlaku, które są w większości umieszczone na drzewach. A te były miejscami zasypane nawet do połowy

Po trwającym już z dobre 3 godziny marszu dotarłem do niefunkcjonującej już kopalni kwarcu Stanisław, postanowiłem jednak zajrzeć do niej w drodze powrotnej. Po wydostaniu się z lasu wyszedłem na ostatnią prostą prowadzącą do wiaty turystycznej, w której postanowiłem napić się herbaty i chwilę odetchnąć przed szczytem.

Dodam, że tak na prawdę tutaj trzeba wiedzieć jak iść dalej na szczyt, bo szlak nie jest oznaczony. Jeżeli dalej pójdziemy drogą, która skręca w prawo, dotrzemy do Przedniej Kopy zostawiając Wysoką Kopę za nami. Stojąc twarzą do wiaty (tak żeby ją minąć z naszej lewej strony) musimy iść dalej prosto. Po za okresem zimowym bez problemu dostrzeże się tutaj wydeptaną w stronę szczytu ścieżkę. W warunkach zimowych trzeba już wiedzieć gdzie iść, zwłaszcza jak przedeptujemy szlak jako pierwsi.

Do szczytu z pod wiaty, jest jakieś 10 minut spaceru. Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem sporo śladów po innych turystach którzy dosłownie szukali szczytu. Po chwili zauważyłem, że chodzili w kółko. Tutaj przyznaję, że sam miałem przez chwilę problem się odnaleźć. Cofnąłem się parę kroków, podszedłem do szczytu jeszcze raz, nie zważając na ślady po moich poprzednikach. Po paru krokach mignęło mi coś żółtego pod gałęzią jednego z drzew. Była to tabliczka z nazwą szczytu. Musiałem ją dosłownie odkopać. Po chwili pracy, dogrzebałem się do tablicy z nazwą szczytu. Dotarłem! Wykonałem pamiątkowe zdjęcie i zacząłem wracać w stronę Szklarskiej Poręby.

W drodze powrotnej, jak postanowiłem wcześniej, zahaczyłem jeszcze o kopalnie „Stanisław”. Znajdziemy tam wyrobisko, w którym odbywała się eksploatacja kwarcu, które przy dobrej widoczności robi niezłe wrażanie, ale teraz nie było go nawet za bardzo widać. Kawałek dalej znajdują się budynki administracyjne kopalni, jednak teraz są to popadające w coraz większą ruinę pustostany. Jak byłem tutaj poprzednio, to dało się do nich bez problemu zajrzeć, jednak nie znajdziemy tam nic interesującego, poza śladami licznych popijaw alkoholowych.

Czas zacząć wracać. Godzina już późna, a i mgła robiła się coraz gęstsza. Z kopalni udałem się w stronę Czerwonego Potoku, następnie przez Ściernisko aż do Szklarskiej Poręby. Ostatnie kilkaset metrów pokonałem przy świetle latarki. Po dotarciu do samochodu udałem się na zasłużony posiłek 🙂

Oj tak! Wysoka Kopa kosztowała mnie dzisiaj sporo sił, ale też uwzględniając znalezienie i „odkopanie” szczytu dała sporo satysfakcji. Po zasłużonym zjedzeniu czas na zasłużony odpoczynek.

Czy ma dość? Ha ha, nie bardzo. Kierunek Śnieżka!

Postępy i relacje z mojego projektu KGP możecie śledzić tutaj!

Na razie to tyle. Hey!

Dodaj komentarz