Cześć!
Ah Ślęża, popularna Ślęża. Najwyższy szczyt Masywu Ślęży i Przedgórza Sudeckiego. Cel szturmu wielu około-weekendowych wycieczek. Na prawdę, latem w dzień wolny od pracy, są tam tłumy ludzi. Bez problemu spotkamy: rodziny z dziećmi, biegaczy, rowerzystów wjeżdżających na szczyt, grupki znajomych, czy amatorów grillowania i zimnego piwka już na szczycie. Nic dziwnego gdyż jest to w zasadzie jedyny szczyt w okolicy, który w dodatku wygląda jakby go ktoś tutaj postawił i zapomniał zabrać z powrotem. Patrząc na Ślężę z daleka, widzimy właśnie ją i żadnych innych wzniesień w zasięgu w wzroku.
Wiem, że wstęp może nie zachęcać do odwiedzenia tego miejsca, ale niestety, osobiście nie przepadam za tym miejscem (może za wiele razy już tutaj byłem).
A teraz przejdźmy do rzeczy. Podczas studiów i później kiedy przez pewien czas pracowałem we Wrocławiu, bywałem na Ślęży całkiem często. Tym razem jestem tu jednak w ramach oficjalnego kompletowania Korony Gór Polski.
To wejście wykonane w stylu „przy okazji”. Przyjechałem akurat w odwiedziny do brata. Wyjeżdżając, przy wspomnianej „okazji” postanowiłem zahaczyć o Ślężę, zwłaszcza, że parę dni wcześniej otrzymałem już własną książeczkę KGP.
Przyjechałem do Sobótki, a mój nieśmiertelny (póki co) automobil, zostawiłem na parkingu przy ul. Armii Krajowej. Dalej asfaltem dotarłem do Domu Turysty Pod Wieżycą.
Spod Domu Turysty poszedłem żółtym szlakiem w stronę szczytu. Sam początek może zaskoczyć, bo zaczyna się od dosyć stromego, acz niezbyt długiego podejścia. Następnie trasa jest względnie płaska. Wysokości zaczniemy nabierać gdy dojdziemy do wiaty, gdzie szlak żółty spotyka się z czerwonym. Generalnie podejście jest bardzo kamieniste. Radzę zabrać buty z twardszą podeszwą niż trampki czy adidasy.
Wchodząc na Ślęzę nie oczekujmy widoków. Aż do szczytu nie przekroczymy linii lasu. Na samym szczycie też nie jest lepiej, ponieważ ten jest również mocno zalesiony.
Na samej górze znajduje się schronisko PTTK, nie dawno przemianowane na Dom Turysty, który mnie osobiście do siebie nie przekonuje. Zaopatrzenie nie wygląda najlepiej. Ceny z resztą też. Nawet nie mam pewności czy ich baza noclegowa jest nadal aktywna. Wszedłem do środka, tylko w celu wbicia pieczątki i napicia się wody. Poza tym znajdziemy tutaj również Kościół NMP, kultową rzeźbę i nadajnik RTV. Oczywiście i tym razem nie zabrakło amatorów kiełbasy z ogniska i piwka.
Po paru minutach odpoczynku udałem się z powrotem w stronę parkingu. Czekało mnie jeszcze tego dnia parę godzin jazdy nad morze, więc nie miałem czasu żeby się powłóczyć albo wracać okrężną drogą
Pierwszy szczyt oficjalnie zaliczony. Teraz trzeba pójść za ciosem! Zostało jeszcze 27 🙂
Postępy i relacje z mojego projektu KGP możecie śledzić tutaj!
Na razie ode mnie to tyle. Hey!