Nasz pierwszy Eurotrip #15 – Wcześniejszy powrót

Nasz pierwszy Eurotrip #15 – Wcześniejszy powrót

Cześć!

Ponownie znaleźliśmy się na terenie Francji. Z Andory wydostaliśmy się Tunelem Envalira, który znajduje się na wysokości 2050 m. n. p. m. co czyni go najwyżej położonym dużym tunelem w Europie. Oczywiście za przejazd należy uiścić myto, którego wysokość jest zależna od pojazdu jakim się poruszacie. W naszym przypadku było to 6,80 euro.

Co ciekawe wjeżdżając do Andory zostaliśmy poddani obowiązkowej kontroli na granicy, natomiast podczas wjazdu do Francji nikt się nami nie przejmował i po prostu sobie przejechaliśmy. Wywołało to w nas lekkie zdziwienie, ponieważ wjeżdżając kilkanaście dni wcześniej do kraju nad Sekwaną od strony Włoch, zostaliśmy takowej kontroli poddani. Francja przywitała nas piękną pogodą, cudnymi widokami i górskimi zboczami z wijącymi się po nich serpentynami.

W pierwszej kolejności postanowiliśmy zatrzymać się i zjeść w końcu jakieś śniadanie, bo w brzuchach burczało nam już coraz głośniej.

Po skończonym posiłku ruszyliśmy dalej w głąb kraju. Naszym następnym i ostatnim celem podczas tej wyprawy było dotarcie do Szwajcarii, ale najpierw musieliśmy ponownie przejechać całą Francję. Założyliśmy, że nie robimy tego na raz i gdzieś sobie przenocujemy. Zatrzymaliśmy się na niewielkim kempingu w miejscowości Saint-Didier-en-Velay niedaleko miasta Lyon skąd do szwajcarskiej granicy mieliśmy niecałe 3 godziny drogi.

Wieczorem zaczęliśmy tworzyć zarys planu na Szwajcarię. Nie mam tutaj na myśli miejsc, które chcemy zobaczyć, bo to już wiedzieliśmy od dawna, ale jak spędzić noce, ponieważ w kraju zegarków i banków nie jest to takie proste. Oczywiście są kempingi, ale powszechnie wiadomo jakie ceny tam obowiązują. Natomiast spanie na dziko, podobnie jak w wielu innych krajach, jest zabronione, ale chyba nigdzie indziej nie jest tak mocno egzekwowane – sami Szwajcarzy nie mają najmniejszych oporów dzwonić na policję kiedy widzą „dziwnie” zaparkowane auto, którego nie znają. Dlatego my skupiliśmy się na wyszukiwaniu płatnych miejsc postojowych dla kamperów i busów oraz parkingów, na których za trochę większą opłatą niż za normalną osobówkę, można stać również w nocy. Oczywiście całkowicie na dziko również by się dało, ale wymaga to sporo kombinowania i niesie ze sobą spore ryzyko zostania przyłapanym przez lokalne władze.

Kiedy mieliśmy już gotowy plan na najbliższe 3 dni, zakąsiliśmy kolację, skorzystaliśmy z prysznica i poszliśmy się porządnie wyspać 🙂

Obudziliśmy się bardzo wcześnie z powodu dosyć niskiej temperatury. Mimo, że byliśmy szczelnie owinięci i wtuleni w siebie to i tak było nam chłodno. Nic dziwnego. Temperatura oscylowała w okolicach 14 stopni. Co prawda dla mnie nie był to jakiś wielki problem, ale dla Karoliny wystarczyło, żeby się prawdopodobnie przeziębić. W każdym razie nie czuła się najlepiej.

Zjedliśmy coś na szybko i ruszyliśmy w dalszą drogę. Do granicy, jak już wspomniałem wyżej, mieliśmy jakieś 3 godziny jazdy. Jednak z każdą kolejną godziną samopoczucie mojej partnerki nie poprawiało się. Po dłuższym zastanowieniu się podjęliśmy wspólnie decyzję, że tym razem odpuścimy nasz ostatni przystanek.

Nie ma sensu się dobijać i ryzykować rozchorowania się a Szwajcaria nigdzie nie ucieknie. Zresztą i tak mieliśmy trochę opóźnienia względem naszych planów i na podróż zostały nam raptem 3 dni, więc za wiele tej Szwajcarii byśmy nie zobaczyli, a nie chodziło nam oto, żeby tylko odhaczyć, że się było i jechać z powrotem. Skierowaliśmy się więc na północ w stronę Luksemburga skąd do domu mieliśmy już bardzo blisko.

W drodze do Niemiec, gdzie mieszkamy, zatrzymaliśmy się jeszcze na terenie Francji na noc, żeby w spokoju zjeść resztę naszych zapasów, porozmawiać przy winie, popatrzeć na gwiazdy i wyspać się przed ostatnim odcinkiem drogi. Trafiliśmy nad małe jeziorko, w okół którego rozmieszczono kilka stolików z ławkami, więc mieliśmy na czym przyrządzić sobie kolację i gdzie posiedzieć 🙂

Następnego dnia śmignęliśmy przez Luksemburg i po około 4 godzinach jazdy wróciliśmy do siebie. Tak oto zakończyły się nasze dwumiesięczne wakacje. Pierwsze od czasów szkolnych 🙂 Teraz czekało nas wypakowanie busa, zrobienie największego prania w historii i planowanie następnej podróży!

Od nas razie to tyle. Do zobaczenia na trasie! Cześć!

Dodaj komentarz