Tutaj „narodziło się” Widmo Brockenu – najwyższy szczyt gór Harz

Tutaj „narodziło się” Widmo Brockenu – najwyższy szczyt gór Harz

Cześć!

Na początku kwietnia, z okazji Świąt Wielkanocnych zawitaliśmy w końcu w górach Harz, lub Harzu. Do dzisiaj nie wiem, która forma jest poprawna, a internet nie jest w tej kwestii jednomyślny. Po ciężkim tygodniu pracy, Karolina postanowiła go odespać w busie a ja w tym czasie postanowiłem zdobyć Brocken, najwyższy szczyt gór Harz.

Od samego początku nazwa szczytu wydawała mi się znajoma, mimo że zawitałem do Harz po raz pierwszy w życiu. Jeżeli również wam kojarzy się ta nazwa, to nic dziwnego. To właśnie tutaj „narodziło się” Widmo Brockenu. Moje skojarzenie tego zajęło dobre kilka kilometrów marszu.

W roku 1780 zjawisko to zaobserwował niemiecki badacz Johan Esaias Silberschlag. Czy był pierwszą osobą, która doświadczyła tego zjawiska? Pewnie nie, ale jako pierwszy podjął próbę zbadania i opisania tego górskiego zjawiska, co przyczyniło się do jego popularyzacji i uczyniło z niego cel wielu górołazów.

DOJAZD PARKING

Najpopularniejsza droga na szczyt prowadzi z miejscowości Shierke, w której jednak ciężko znaleźć jakieś ogólnodostępne miejsce parkingowe, a jedyny duży parking znajduje się przy torze saneczkowym, który jest niestety płatny. Dużym plusem jest za to możliwość postoju kamperem lub busem, w którym można tam spać. Taka przyjemność kosztuje jednak 10 euro.

Zdecydowanie bardziej polecamy pojechać do położnej ok. 2 km dalej miejscowości Elend, gdzie bez większego problemu można zaparkować, a do Shierke dotrzemy na pieszo, pobliskim leśnym szlakiem ciągnącym się wzdłuż rzeki.

CZAS DOJŚCIA/DYSTANS/WYSOKOŚĆ

Jeżeli za punkt startu przejmiemy Shierke to odległość dzieląca nas od szczytu wyniesie 6,2 km. Natomiast z Elend czeka nas prawie 10-kilometrowy marsz, więc całość, w obie strony, może zakręcić w okolicach 20 km, jeżeli nie będziecie zbaczali z trasy, zaciekawieni innymi ścieżkami.

Brocken jest najwyższym szczytem całych północnych Niemczech. Osiąga wysokości 1142 m. n. p. n., co skutkuje również całkiem sporym przewyższeniem, które między Shierke a wierzchołkiem wynosi 524 m. Sama trasa jest również dosyć zmienna. Znajduje się tutaj zarówno kilka podejść jak i sporo płaskich odcinków. Mi przejście całości, w obie strony, startując z Elend, zajęło niecałe 6 h – wliczając przerwę i posiłek na szczycie.

SPOSÓB WEJŚCIA/WJAZDU

Muszę tutaj wyróżnić możliwość wjazdu na szczyt. Widziałem sporo osób, które dotarły na szczyt rowerem, jak i tych…, które wjechały tutaj pociągiem 🙂

Wiem, że brzmi to co najmniej dziwnie i ma niewiele wspólnego ze zdobywaniem szczytu, ale obok funkcjonujących do dnia dzisiejszego w górach Harz, pociągów napędzanych trakcją parową, nie można przejść obojętnie. Właśnie jedna z takich linii dojeżdża do pod szczytową stację Brocken 🙂

RUSZAMY NA SZLAK

Rozpoczynając marsz z Elend towarzyszył mi lekki deszcz. Pierwszy kilometry wędrówki minęły wzdłuż szumu rzeki, przecinającej bardzo malowniczy las, który zachęcał aby iść dalej, a w tle, słychać było od czasu do czasu, trąbienie parowozów. Pierwsze kilometry minęło przyjemnie i szybko, ponieważ trasa prowadząca do Shierke jest w zasadzie płaska.

Rozpoczynając marsz z Elend, towarzyszył mi lekki deszcz. Pierwsze kilometry wędrówki prowadził wzdłuż rzeki, która przecinała bardzo malowniczy las, zachęcając do dalszej wędrówki. W tle słychać było od czasu do czasu trąbienie parowozów. Pierwszy etap trasy minął przyjemnie i szybko, ponieważ droga prowadząca do Schierke jest w zasadzie płaska.

Kiedy wyszedłem z lasu, deszcz przestał siąpić, a na wejściu do wioski powitała mnie wiedźma w towarzystwie diabła. Tak, wiedźma. To kolejny interesujący motyw gór Harz, ściśle związany z historią tego regionu, o którym przeczytacie w innym wpisie. Na razie skoncentruję się na samej miejscowości, która, podobnie jak wiele innych w okolicy, swoim wyglądem i architekturą przenosi nas do innej epoki. Wiele budynków i elementów architektury przetrwało do dnia dzisiejszego. Oczywiście, nie obyło się bez renowacji, ale naprawdę można poczuć się jak w XVII wieku.

Przez Schierke w stronę Brocken prowadzą gęsto rozstawione szlakowskazy, a cały odcinek to jedno, całkiem spore podejście. Kiedy zostawiłem za sobą zabudowania, wszedłem na szutrową, bardzo dobrze utrzymaną drogę, a po mojej lewej stronie rozciągał się całkiem przyjemny widok na okolicę.

Bardzo zainteresowały mnie drzewa porastające przydrożne zbocza. Co prawda większość z nich była już martwa i uschnięta, ale wszystkie, jak jeden mąż, były proste niczym wykałaczki. Jeśli ktoś wie, dlaczego tak się dzieje i od czego to zależy, niech się podzieli wiedzą w komentarzu. Chętnie się dowiem 🙂

Kiedy rozmyślałem o drzewach, nawet nie zorientowałem się, kiedy śmignęły mi dwa kolejne kilometry i stanąłem przy kamienistej dróżce wśród wysokich i tym razem zdrowych drzew. W powietrzu od razu dało się poczuć zapach gór. Do tej pory był to najprzyjemniejszy, moim zdaniem, odcinek trasy, na końcu którego czekało przejście przez tory i spotkanie z pociągiem ciągniętym przez parowóz. Bardzo liczyłem na to, że uda mi się zobaczyć przejeżdżający skład.

Nie musiałem, długo czekać. Po upływie paru minut, usłyszałem charakterystyczny dźwięk ostrzegawczy i z pomiędzy drzew wyłonił się on, cały na biało…, znaczy na czerwono-czarno, do złudzenia przypominający pociąg do Hogwartu 🙂 Nawet maszynista od mnie pomachał. Niestety, na ceremonię Przydziału się nie załapałem.

Będąc już ucha chany jak małe dziecko, które zobaczyło pociąg, ruszyłem dalej. Fragment trasy wzdłuż torów kolejowych minął bardzo szybko i dotarłem do przedostatniego etapu. Tym razem szlak prowadził dosłownie przez górski potok, który trzeba było pokonać, stąpając z kamienia na kamień. Na końcu okazało się, że to był najlepszy i typowo górski odcinek trasy. Musiałem sobie nawet dwukrotnie pomóc rękami podczas podejścia.

Po około 45 minutach dotarłem do ostatniego, niestety tym razem asfaltowego, odcinka szlaku, skąd dojście na Brocken zajęło mi kolejne 30 minut. Z każdym kolejnym krokiem postawionym na jezdni, warunki pogodowe pogarszały się coraz bardziej. Gęsta mgła, coraz więcej zalegającego śniegu i wzmagający się wiatr nie ułatwiały wędrówki. Momentami wiatr był na tyle mocny, że mógłby powalić dorosłego człowieka, nieuważnie stawiającego kroki.

Wyłaniając się z mgły i zmierzając naprzód mimo przeciwstawnego wiatru oraz coraz bardziej zimowych warunków, postawiłem stopy na szczycie Brocken, jednym z popularniejszych górskich szczytów w Europie. Swoją reputację zyskał dzięki wspomnianemu już wyżej „widmu Brockenu”. Oczywiście, sam szczyt jest również świetnym miejscem do obserwacji tego górskiego zjawiska. Ponad 300 mglistych dni w roku, nieregularne, ale częste opady oraz dobra insolacja, dają wysokie prawdopodobieństwo natknięcia się na górskie widmo.

W Polsce, w 1925 roku, za sprawą Jana Alfreda Szczepańskiego, rozpowszechniła się legenda na temat „widma Brockenu”,  mówiąca, że osoba, która zobaczy to górskie zjawisko, zginie w górach. Natomiast szczęśliwiec, który ujrzy je trzykrotnie, będzie bezpieczny w górach po wsze czasy. Czy to prawda? Trudno stwierdzić, ale nie odstrasza to ludzi, którzy nieraz przez wiele lat polują na widmo Brockenu, pragnąc je ujrzeć chociaż raz.

Na koniec, wrócę jeszcze stricte do samego szczytu. Bo jest tutaj kilka ciekawych rzeczy, takich jak stacja meteorologiczna, ogród botaniczny i przekaźnik radiowy. Oprócz tego, w znajdującym się na szczycie budynku funkcjonuje coś na wzór restauracji, z mocno zawyżonymi, nawet jak na Niemcy, cenami. Kilka metrów poniżej szczytu znajduje się stacja kolejki wąskotorowej, którą jak wspominałem wyżej, da się wjechać prawie na sam Brocken. Co ciekawe, jest to najwyżej położony dworzec w całych Niemczech.

Z samym szczytem wiąże się również sporo legend i opowieści. Najpopularniejsza z nich traktuje o odbywającym się tam w Noc Walpurgi sabacie czarownic 🙂 I tym tajemniczym akcentem zakończę ten wpis z zamiarem ponownego wejścia na Brocken, ale w innym czasie i przy innej pogodzie.

Na razie ode mnie to tyle. Cześć!

Dodaj komentarz