Kłodzka Góra – 765 m. n. p. m. KGP#15/28

Kłodzka Góra – 765 m. n. p. m. KGP#15/28

Cześć!

Po długiej przerwie spowodowanej zagmatwaniami życia codziennego i przeprowadzką, powracamy do zdobywania Korony Gór Polski. Wszystkie szczyty znajdujące się w pobliżu mojego wcześniejszego miejsca zamieszkania zostały już zdobyte, więc trzeba teraz jeździć co raz bardziej na wschód Polski. Mówię wcześniejszego miejsca bo już nie mieszkam, a w zasadzie nie mieszkamy w kraju, wobec czego kompletowanie korony jest dla nas mocno utrudnione, ale nie o tym tutaj. Wróćmy jednak do tematu tego wpisu czyli Kłodzkiej Góry – najwyższego szczytu Gór Bardzkich.

Kłodzka Góra jest kolejnym szczytem wzbudzającym trochę kontrowersji, gdyż jak się już pewnie domyślacie, jest coś wyższego w paśmie Gór Bardzkich. Najwyższym wzniesieniem jest Szeroka Góra. Jednak tak jak w przypadku relacji Chełmca i Borowej, kiedy ustalano „Koronę” brano pod uwagę tylko te szczyty, na które był wytyczony szlak turystyczny. Z tego co się orientuję, szlak na Szeroką Górą nie został wytyczony do dzisiaj.

Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy z Przełęczy Kłodzkiej, znajdującej się bezpośrednio przy drodze krajowej nr 46 w pobliżu miejscowości Podzamek. Znajdziemy tam darmowy parking, który bez problemu pomieści ok. 10 samochodów.

Stąd niebieskim szlakiem, który od razu robi się całkiem stromy, ruszyliśmy w stronę szczytu. Mocno nachylony okazał się tylko pierwszy odcinek. Kiedy dotarliśmy do Podzameckiej Kopy – jednego z trzech wzniesień mijanych w drodze na Kłodzką Górę, reszta drogi wznosiła się już znacznie łagodniej, a miejscami szliśmy nawet z górki. Pozostałe szczyty (poza Podzamecką Kopą) jakie minęliśmy to Grodzisko i Jelenia Kopa. Na tym ostatnim zalegało nawet jeszcze trochę śniegu. Cała trasa wiedzie przez las i nie powinna być dla nikogo specjalnie wymagająca. Może z wyjątkiem pierwszego odcinka, który jak już wspominałem jest całkiem stromy.

Z Jeleniej Kopy do osiągnięcia celu potrzebowaliśmy jeszcze jakieś 20 minut. Las jaki nas do tej pory otaczał robił się miejscami trochę rzadszy, a przez drzewa zaczęły przebijać się widoki na najbliższą okolicę. Najbardziej rzucającym się w oczy elementem była oczywiście majacząca w oddali wieża widokowa znajdująca się na szczycie Kłodzkiej Góry. Jest ona całkiem nowym elementem tutejszego krajobrazu. Została oddana do użytku pod koniec sierpnia 2020 r.

Szliśmy sobie bez pośpiechu, pozwalając psu, badać w spokoju nowe miejsce. Doszliśmy do miejsca zwanego Trzy Granice, gdzie szlak niebieski, którym do tej pory podążaliśmy krzyżuje się z żółtym. To właśnie tym drugim pokonaliśmy ostatni odcinek drogi.

Zbliżając się już do celu naszego dzisiejszego marszu, zaczęły nas dochodzić odgłosy i dym sugerujące jakąś imprezkę odbywającą się gdzieś nie daleko. Nie myliliśmy się i na szczycie zobaczyliśmy sporą grupę ludzi, okupującą znajdującą się tam wiatę. Generalnie nie mamy nic przeciwko, ale rozpalanie ogniska (całkiem sporego) w odległości góra 5 metrów od rosnących obok drzew to zdecydowana przesada. W dodatku nikt jakoś specjalnie na ów ogień uwagi nie zwracał…

Poza wspomnianą wyżej wiatą znajdziemy tu jeszcze tabliczkę informującą nas, że jesteśmy na szczycie, skrzynkę zawierającą pieczątkę dla zdobywców KGP oraz najnowszy element wystroju – wieżę widokową. Odnoszę wrażenie, że w ostatnim czasie wież widokowych powstaje nad wyraz dużo. Chyba za dużo…, ale zostawmy tą kwestię na kiedy indziej a zajmijmy wieżą, która już tutaj stoi 🙂

Wieża sama w sobie nie jest zbyt urodziwa, ale widoki jakie oferuje są już jak najbardziej warte wejścia na górę. Chociaż osoby cierpiące na lęk wysokości lub przestrzeni mogę mieć nie mały problem. Na platformy widokowe prowadzą kręte i kratowane schody, więc patrząc w dół będziemy widzieli wszystko pod nami co może przyprawić o mały zawrót głowy.

Ja zdecydowałem się wdrapać na wieże, a Karolina została na dole z psem. Wchodząc już po schodach, zdałem sobie sprawę, że jest dzisiaj całkiem wietrznie. Na dole nie zwracałem tak na to uwagi, ale już na pierwszej platformie widokowej wiało całkiem mocno. Wraz z wysokością wcale nie było lepiej. Na samej górze siła wiatru dysponowała potencjałem aby przewrócić dorosłego człowieka. Po za tym odczuwałem lekkie bujanie/chybotanie się wieży, ale jest to normalne zjawisko przy tego typu konstrukcjach. Mimo tych niedogodności, warto było tu wejść. Widoki robią robotę!

Kiedy nacieszyłem się już krajobrazem, zszedłem na dół chwilę odpocząć i coś zjeść. Po krótkiej przerwie przyszedł czas na wykonanie obowiązkowego dla mnie zdjęcia na szczycie, podbicia odpowiedniej strony w książeczce KGP i… zorientowanie się, że nie wiozłem ze sobą książeczki. Jak to się mówi: „skleroza nie boli, ale trzeba się nachodzić”. Wobec tego czeka mnie jeszcze jedna wycieczka na Kłodzką Górę 🙂

Po wykonaniu formalności, zaczęliśmy powoli schodzić w dół tą samą drogą, którą tutaj weszliśmy. Jak to w przypadku powrotów bywa, droga mija zdecydowanie szybciej. Przejście całej trasy tam i z powrotem zajęło nam nieco ponad 3 godziny a pokonany dystans wyniósł około 6 kilometrów.

Trochę to trwało, ale udało się wznowić zdobywanie KGP. Oby dalej szło już bez tak długich przerw. Półtora roku to zdecydowanie za długo!

Postępy i relacje z mojego projektu KGP możecie śledzić tutaj!

Od nas to na razie tyle. Hey

Dodaj komentarz